Polskie spółki związane z szeroko pojętą ochroną zdrowia (biotechnologia, farmacja, diagnostyka, urządzenia medyczne itp.) spełniają oczekiwania, jakie można postawić wobec firm, które mogą stać się liderem najbliższej hossy, ocenia w rozmowie z ISBnews zarządzający m.in. funduszem Skarbiec Nowej Generacji w Skarbiec Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych (TFI) Michał Ficenes. Choć większość z nich jest na wczesnym etapie rozwoju, widać w nich potencjał do sprzedaży na dużą, międzynarodową skalę oraz przy wysokiej rentowności.
„Polskie spółki związane z ochroną zdrowia, medycyną – w zależności od tego, jak szeroko na to pojęcie patrzymy – moim zdaniem, spełniają szereg warunków dla spółek, które mogą stać się kolejnym liderem najbliższej hossy. Dlaczego? Dlatego, że mówimy o spółkach jeszcze młodych, które cały czas się rozwijają i na razie pokazują więcej sukcesów niż porażek. Jednocześnie są to spółki, które mają potencjał do sprzedaży na dużą, międzynarodową skalę oraz na wysokiej rentowności. A doskonale wiemy, że mieszanka najbardziej pożądana przez akcjonariuszy to jest wysoki wzrost przychodów i wysoka rentowność, ponieważ to kreuje najwięcej wartości dla akcjonariuszy” – powiedział Ficenes w rozmowie z ISBnews.
Zakładając, że ten scenariusz się spełni, kursy tych spółek mają szansę zachowywać się zdecydowanie lepiej niż szeroki rynek. „A więc potencjał jak najbardziej jest, jesteśmy natomiast na bardzo wczesnym etapie rozwoju, dużo spółek jest młodych. W ciągu najbliższych lat zobaczymy, czy ten potencjał zostanie zrealizowany” – dodał.
Zwrócił uwagę, że zainteresowanie rynkiem biotechnologicznym w Polsce bardzo wzrosło w ciągu ostatniego roku.
„Myślę, że możemy przypisać to epidemii, która rozpoczęła się rok temu oraz temu, że w związku z tą epidemią na pierwszy plan wysunęły się przedsiębiorstwa, które starały się z nią walczyć. To jest trend globalny – spółki, które próbują wyszukiwać lek na COVID-19 albo szczepionki były bardzo medialne i to ściągnęło uwagę na cały sektor, nawet na spółki, które nie zajmują się wcale niczym związanym z walką z COVID-19. Z drugiej strony, fakt, że regulator bardzo pomaga młodym spółkom biotechnologicznym w Polsce rozwijać skrzydła dzięki systemowi grantowemu sprawia, że mogą próbować sił i mają pewne przewagi na starcie” – wskazał Ficenes.
Efekty tego wzrostu zainteresowania widać zarówno pod względem liczby spółek farmaceutycznych i biotechnologicznych wchodzących w skład indeksów giełdowych oraz debiutujących – czy przygotowujących się do debiutu – na parkiecie, jak i po ich kapitalizacji, która w wielu przypadkach w tym okresie zwielokrotniła się, dodał.
„Udział tych spółek np. w indeksie mWIG40 wzrósł w ciągu roku z ponad 1,5% do 4%. W całym szerokim indeksie WIG rok temu spółki te miały 0,8% udziału, a dziś jest to ponad 1,5% – nastąpił wzrost z 11 do 13 spółek. Widać, że pomimo, iż te wagi wzrosły, to na poziomie całego WIG-u jest to nadal bardzo mało, a zatem – przestrzeń, żeby ten sektor się odnalazł na polskiej giełdzie cały czas jest bardzo duża” – zauważył zarządzający.
Podkreślił, że w sektorze tym jest jedna duża spółka – Celon Pharma, z ponad 2 mld zł kapitalizacji, natomiast dynamicznie rośnie kapitalizacja spółek dotychczas bardzo małych, np. Pure Biologics, który wszedł w grudniu 2020 r. na parkiet główny, czy Medinice, który ponad rok temu szczycił się kapitalizacją ponad 50 mln zł, a dziś jest to prawie 200 mln zł. Ponadto, za kilka dni na parkiet główny dołączy Captor Therapeutics z kapitalizacją szacowaną na prawie 750 mln zł – spółka, która dość szybko może wejść do indeksu sWIG80. Kolejnym istotnym przykładem jest Mercator Medical, który w efekcie wzrostów od wybuchu pandemii (przychodów – o 240% r/r w ub.r., kursu akcji – o ponad 1700% w ciągu 12 miesięcy) awansował do WIG20. Jest to spółka związana z ochroną zdrowia, ale wcale nie spółka biotechnologiczna czy farmaceutyczna, co pokazuje, że ten sektor ma więcej do zaoferowania niż tylko próby odnalezienia leków na różne choroby.
„Polskie spółki medyczne mają kompetencje, żeby produkować leki o globalnej sprzedaży, jednocześnie podkreślam bardzo mocno, że zdecydowana większość z polskich spółek biotechnologicznych i farmaceutycznych znajduje się na bardzo wczesnym etapie rozwoju, a więc cząsteczki przez nie rozwijane są albo w pierwszej, albo w drugiej fazie badań klinicznych, nie wspominając nawet o tym, że część spółek znajduje się dopiero na przedklinicznym etapie rozwoju” – stwierdził Ficenes.
Zauważył, że na dziś, jeżeli porównujemy spółki biotechnologiczne czy farmaceutyczne do gamingu, to te pierwsze wypadają o tyle bladziej, że w gamingu mamy już często znaczące przychody, a w niektórych przypadkach – znane marki, podczas gdy polski biotech to cały czas przede wszystkim spółki przedkomercyjne, jeszcze nie generujące przychodów ze sprzedaży.
„Natomiast wszystko jest kwestią percepcji – jeżeli interesują nas inwestycje długoterminowe, to warto pamiętać, że największe spółki biotechnologiczne w Polsce – Celon Pharma, OncoArendi czy Ryvu Therapeutics (nie licząc spółek prywatnych) – są już na takim etapie rozwoju, że pokazują bardzo konkretne dane z badań klinicznych albo postery. Leki przez nie rozwijane, zakładając, że osiągną sukces w badaniach klinicznych, mają jak najbardziej potencjał, żeby ich sprzedaż była na miarę globalną” – powiedział.
Podkreślił, że np. jedna z cząsteczek rozwijanych przez Celon Pharmę – agonista GPR40 – ma być stosowana w leczeniu cukrzycy typu drugiego, a na cukrzycę cierpi ok. 400 mln ludzi na świecie.
„Agonisty GPR40 jeszcze na tym rynku nie ma, nawet w leczeniu wspomagającym, czyli ten potencjał rynkowy jest ogromny. Z kolei, jeżeli cząsteczka OATD-01, czyli dualny inhibitor chitynaz, rozwijana przez OncoArendi okaże się działającym skutecznie lekiem na idiopatyczne zwłóknienie płuc, to będzie to jeden z zaledwie kilku leków na świecie na tę, co prawda rzadką, chorobę, a konkurencja jest dosyć ograniczona. Przy czym lek został już spartnerowany ze spółką Galapagos – dużą europejską spółką o zasięgu międzynarodowym, a więc sukces takiego leku w klinice również gwarantowałby sprzedaż na poziomie globalnym” – wskazał zarządzający.
Natomiast Ryvu Therapeutics rozwija m.in. cząsteczki SEL24 i SEL120 w walce z ostrą białaczką szpikową i zespołami mielodysplastycznymi, czyli chorobami hematoonkologicznymi – a onkologia na dziś jest rynkiem niepokonanym, więc każdy kolejny lek, który poprawia jakość życia pacjentów i ją wydłuża również ma potencjał, żeby szybko osiągać bardzo wysokie przychody na międzynarodową skalę, szczególnie, że Ryvu ma już SEL24 spartnerowane z Menarini, czyli dużą spółką również o zasięgu globalnym. A zatem, prawdopodobnie, jeżeli porównujemy spółki biotechnologiczne do gamingu, to tutaj inwestorzy muszą wykazać się większą cierpliwością, ale potencjalna nagroda może być zdecydowanie wyższa niż u większości z tych spółek deweloperskich” – podsumował Ficenes.
Skarbiec Holding jest grupą, której przedmiotem działalności jest zarządzanie funduszami inwestycyjnymi (fundusze inwestycyjne otwarte, specjalistyczne fundusze inwestycyjne otwarte, fundusze inwestycyjne zamknięte) oraz usługi zarządzania portfelami instrumentów finansowych na zlecenie. Skarbiec Holding S.A. jest jedynym akcjonariuszem Skarbiec TFI S.A., które powstało w 1997 roku jako piąte towarzystwo funduszy inwestycyjnych w Polsce i jest jednym z największych towarzystw niezależnych od jakiejkolwiek grupy bankowo-finansowej w Polsce.
Źródło: ISBnews
Artykuł Polskie spółki medyczne mogą być liderem następnej hossy pochodzi z serwisu Inwestycje.pl.